niedziela, 21 sierpnia 2016

2.Zakupy nie zajączek,nie uciekną.

  Pewnego bardzo słonecznego dnia, dokładniej mówiąc trzydziestego pierwszego sierpnia, pewna bardzo pogodna, radosna dziewczyna postanowiła udać się na ulicę Pokątną (NIE NO, TO BYŁ ŻARCIK). Draco Malfoy szedł właśnie ulicą, której nazwy nigdy nie umiał zapamiętać, możliwe, że ze względu na to, że była to ulica MUGOLSKA, a on jako czarodziej czystej krwi, a jednocześnie arystokrata z rodu, który nigdy nie splamił się „brudną krwią” nie zwracał większej uwagi na nieczarodziejskie przedmioty czy też, jak w tym przypadku, nazwę ulicy. Minął właśnie księgarnię na widok której nie mógł powstrzymać się od prychnięcia. To nic w porównaniu z najbardziej wśród czarodziei rozsławioną ulicą w całej Anglii „Esach i Floresach”, która co roku była miejscem, w którym tysiące uczniów Hogwartu zaopatrywało się w podręczniki do szkoły. Po śmierci Toma, bar stał się własnością Hanny Abott, która kilka tygodni przed przejęciem „Dziurawego Kotła” wróciła z Ameryki gdzie chciała na jakiś czas odpocząć od dopiero co zażegnanego kryzysu jaki zapanował po tym jak to Lord Voldemort sprawował władzę w Ministerstwie Magii. Była Puchonka diametralnie zmieniła wystrój w lokalu, teraz było tam bardzo przytulnie i CZYSTO przede wszystkim, a do menu pubu zostało wprowadzone parę nowości. Kiedy to dziewczyna była na kontynencie, jak uważają mugole, odkrytym przez jednego z nich - jakiegoś tam Krzysztofa Columba w 1492 roku, co oczywiście nie jest prawdą, ponieważ już dawno tamte ziemie były zajmowane przez czarownice, nazywane szamankami. Wracając do Hanny, kiedy dziewczyna była na innym kontynencie, podobno przechodziła swojego rodzaju załamanie i wtopiła się wśród mugoli, aby żyć jako jedna z nich. Wtedy właśnie poznała ich kulturę, obyczaje, przyzwyczajenia żywieniowe i wiele innych rzeczy. Dlatego po przejęciu „Dziurawego Kotła” młoda kobieta wprowadziła kilka zmian, które na początku każdy uważał za absurdalne i po prostu śmieszne. Ale kto by się wtedy spodziewał, że czarodzieje, stali bywalcy lokalu odważą się dotknąć mugolskiego jedzenia? Nikt się tego nie spodziewał, a nawet nikomu się nie śniło, że zmiana będzie cieszyć się takim powodzeniem, że w momencie ilość gości w pubie wzrośnie o pięćdziesiąt procent! Wracając do Naszego młodego arystokraty, który przekraczał właśnie próg niewidzialnego dla mugoli budynku, Draco Malfoy z typowym dla siebie, obojętnym wyrazem zaczął rozglądać się po ludziach zgromadzonych wewnątrz „Dziurawego Kotła”, szukając wśród tłumu swoich przyjaciół, z którymi właśnie w tym miejscu umówił się dziesięć minut temu. Dosyć szybko ich zauważył. Siedzieli przy czteroosobowym stoliku w kącie niedaleko drzwi, od razu tam ruszył.
-Cześć – rzucił do dwójki Ślizgonów.
     -Spóźniłeś się, chociaż mogłem się tego spodziewać po tobie. – odpowiedział mu zamiast przywitania jeden z nich aroganckim, aczkolwiek spokojnym tonem.
     -Możemy już iść? – zapytał niecierpliwie Drac,o kiedy stał już od dłuższego czasu nad kolegami, z którymi umówił się na zakupy.
     -Nie, Blaise czeka na swoje zamówienie – odpowiedział mu ponownie Teodor Nott.
Nie mając innego, wyjścia dziedzic fortuny Malfoyów oraz po części Blacków (bo jakby nie patrzeć, wszystkiego Syriusz Harry’emu przepisać nie mógł, Narcyza obecnie Malfoy niegdyś Black też miała jakieś tam prawa do majątku jej rodziny, więc jej synem jako jej jedyny dziedzic jest także dziedzicem jakiejś tam części majątku rodziny zmarłego ojca chrzestnego Złotego Chłopca) usiadł na jednym z dwóch wolnych miejsc, naprzeciw Blaise’a, który uśmiechał się jak głupi do sera.
  -A ty co taki wesoły? – nie mogąc już dłużej znieść miny przyjaciela, zapytał zdezorientowany zachowaniem kolegi Malfoy.
     -Zaraz sam zobaczysz – odpowiedział zdawkowo ciemnoskóry Ślizgon.
I faktycznie Draco nie musiał zbyt długo czekać. Niecałe dziesięć minut po przybyciu blondwłosego arystokraty, do ich stolika podszedł jakiś mężczyzna i postawił na ich stoliku wielkiego hamburgera, na widok którego Blaise’owi, aż zaświeciły oczy z radości, przez co wyglądało niemal identycznie jak Zgredek, skrzat uwolniony przez Harry’ego Pottera tuż po tym jak Weasley oddał mu swój bożonarodzeniowy sweter.
Od czasu kiedy pub przejęła Hanna pracuje w nim trzech barmanów i kucharzy oraz dwóch kelnerów.
     -Zabini, co to ma znaczyć? – wycedził przez zaciśnięte zęby Draco.
     -Nasz drogi przyjaciel po prostu z dnia na dzień robi się coraz głupszy, a myślałem, że gorzej już z nim nie będzie – odpowiedział za czarnoskórego Teodor.
     -Och. Musicie się tak zachowywać? Jesteście niemożliwi! Po prostu wszyscy zachwalali te jedzenie, to chciałem spróbować czy mają rację - powiedział na swoją obronę Blaise.
     -Nie obchodzą mnie wszyscy. Obchodzi mnie teraz przede wszystkim to, że chcesz jeść te mugolskie gówno! – ostatnie zdanie powiedział na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę kilkunastu najbliżej siedzących osób, które odwracały się, żeby na niego spojrzeć.
     -Draco, absolutnie podzielam twoje poglądy – zaczął Teodor, na co Malfoy uśmiechnął się z satysfakcją – ale to nie znaczy, że musisz krzyczeć na cały lokal, zwracając tym samym uwagę wszystkich. Wiesz czego się nauczyłem podczas wojny? – zapytał i nie czekając nawet na jakąkolwiek reakcje ze strony przyjaciół odpowiedział:
    -Nauczyłem się nie okazywać swoich odczuć, emocji oraz uważać na każde wypowiedziane przeze mnie słowo. Tak jak jeszcze kilka miesięcy temu opłacało się to, czego Czarny Pan oczekiwał, tak też i teraz opłaca się mówić to, co Ministerstwo chce usłyszeć. A mogę Was obydwu zapewnić, że obrażanie mugoli, mugolaków, zdrajców krwi nie wyjdzie żadnemu z nas na dobre.
    -Mówisz zupełnie jak moja matka – irytacja Dracona była niemal namacalna.
    -Chyba źle mnie zrozumiałeś – zaczął ponownie Nott – nie zamierzam ich szanować, ani nawet zaakceptować ich istnienia. – westchnął – Mam, zamiar przetrwać ten rok próbując nauczyć się panować nad obelgami i wyzwiskami, którymi z chęcią przywitał bym ich po tylu miesiącach „rozłąki”. – zakończył z typowo ślizgońskim uśmiechem.


*


Oczywiście nie tylko Platynowe Trio w ostatnim momencie zdecydowało się zrobić zakupy szkolne. Nasze kochane Goldeny, Ginny i George także postanowili odwiedzić magiczną część Londynu. Ginevra, jej starszy brat Ron, Harry i Hermiona przyszli na ulicę Pokątną w wyżej wymienionym celu, jedynie George jako absolwent szkoły nie potrzebował piór czy kociołków, chyba, że do pracy nad jakimś nowym eksperymentem.
     Głównym celem jego podróży była oczywiście ważna sprawa, o której wciąż dyskutował ze swoją mamą. Nie chciał on jednak zdradzać celu swojej super tajnej misji, którą zleciła mu poprzedniego dnia pani Weasley. Całe wczorajsze popołudnie i dzisiejszy ranek snuli się we dwoje po domu, wciąż rozmawiając o czymś po cichu. Harry z Ronaldem wczoraj przed snem będąc już w swoim posprzątanym pokoju wymyślali przeróżne teorie na temat tego spisku. Zaczęli zastanawiać się, czy pani Weasley nie chce może zacząć pracować w „Magicznych Dowcipach Weasley’ów”, bo przecież, jak powiedział rudowłosy chłopak, i tak nie ma co robić całymi dniami w domu. Prób przekonania George’a, by zamknął sklep już dawno zaprzestała. Później wymyślili, a dokładniej starszy z Gryfonów, że może jego mama nie wie co kupić Hermionie na urodziny, ale te teorię Harry szybko wykluczył, bo przecież prędzej z taką prośbą zwróciłaby się do niego czy Rona, w końcu oni byli jej najlepszymi przyjaciółmi, a do jej urodzin zostały jeszcze trzy tygodnie. Potem Potter przypomniał sobie, że matka jego najlepszego kolegi ostatnimi czasy bardzo często się do niego uśmiecha, oczywiście ze swoim odkryciem natychmiast podzielił się z Ronaldem, którego nagle olśniło i oznajmił Harry’emu, że pani Weasley chcę zeswatać Chłopca-Który-Przeżył ze swoją jedyną córką. A fakt, że przesiaduje z Gerorge’m jest oczywisty. Wszyscy wiedzą, że z rodzeństwa Weasley to właśnie on ma najlepszy kontakt Ginny. Ona z kolei należy do osób dosyć wybuchowych i spontanicznych i jeśli mama Rona nie chciała kłótni z Ginevrą lepiej było nie zaczynać tematu jej powrotu do Pottera. Te teorię też dosyć szybko obalili, bo mimo, że Molly kocha Harry’ego jak własnego syna, nie zgodziłaby się nigdy na coś przez co jej ukochana córka byłaby nieszczęśliwa. A wracając do tematu zakupów szkolnych, Ginny ze swoim bratem poszli do sklepu ze sprzętem miotlarskim, obydwoje po znacznej poprawie sytuacji finansowej rodziców postanowili kupić sobie nowe miotły. Pozostała dwójka udała się do księgarni „Esy i Floresy”, ponieważ tylko oni nie mieli jeszcze potrzebnych im do szkoły książek. Pani Weasley rzeczy porzebne dzieciom kupiła jeszcze w lipcu, kiedy to Hermiona była w Australii, a Harry mieszkał w domu Syriusza.
George oczywiście od razu gdzieś zniknął.


Kiedy Golden Trio w prawie pełnym składzie było już niemal wewnątrz księgarni, na dworze zaczął wiać porywisty wiatr. Jako, iż pogoda miała być dzisiaj wyjątkowo ładna, żadne z nich nie pomyślało nawet o czymś cieplejszym do ubrania. Przekraczając próg zielonooki objął ramieniem przyjaciółkę, by zapewnić jej chociaż trochę ciepła.
    -Dzień dobry! – przywitała się ze sprzedawcą dziewczyna.
    -Dzień dobry, dzień dobry! – odpowiedział jej wyjątkowo roztargniony mężczyzna za ladą.-Przyszli państwo w sprawie kupna książek do szkoły? – nawet nie czekając na odpowiedź swoich klientów zniknął na chwilę za półkami. Po chwili jednak wrócił, przypominając sobie, że nie wie jakich książek nowo przybyli nastolatkowie potrzebują. – który rok?
    -Ostatni. – Powiedział tym razem chłopak i chyba dopiero wtedy sprzedawca go zauważył, bo jego mina diametralnie się zmieniła, zamiast roztargnienia na jego twarzy malował się szeroki uśmiech i zaskoczenie.
    -Pan Harry Potter i panna Hermiona Granger, jak przypuszczam? – zapytał z niedowierzaniem.
    -Tak – odpowiedziała grzecznie dziewczyna z nieśmiałym uśmiechem – moglibyśmy prosić o książki? – dodała, kiedy po chwili mężczyzna wciąż przypatrywał im się w milczeniu, nie ukrywając zachwytu.
    -Co? Ach tak, już, chwilka . – odpowiedział jeszcze bardziej roztargniony niż kiedy weszli do księgarni i zniknął między półkami od góry do dołu zawalonymi przeróżnymi książkami.


*


    -Teodor, idziesz ze mną do księgarni po podręczniki do szkoły? Blaise w tym czasie sobie NA SPOKOJNIE zje to swoje coś – zrobił okrągły ruch ręką w powietrzu pokazując na stojącego na stoliku hamburgera.
    -Tak, to dobry pomysł Wy idźcie, ja zjem i potem pójdę do sklepu ze zwierzętami kupić sobie sowę. – powiedział pospiesznie ciemnoskóry chłopak.
    -Co się stało z twoim puchaczem? – zapytał Nott równocześnie wstając z krzesła.
    -Stefan niestety zakończył swój żywot… – odpowiedział mu ze smutkiem w głosie Zabini.
    -Nie wiem jakim cudem przyjaźnię się z facetem, który nazwał swoją sowę „Stefan” – mruknął pod nosem Draco na tyle jednak głośno, że jego przyjaciele bez problemu to usłyszeli.
    -Dobrze, w takim razie ja z Malfoyem pójdę po podręczniki, a ty idź gdzie tam chcesz i spotkamy się ponownie tutaj za pół godziny. – powiedział Teodor, po czym ruszył w stronę wyjścia nie odwracając się nawet czy przyjaciel idzie za nim.
    -Do zobaczenia! – krzyknął Blaise widząc, że i Dracon kieruje się w stronę wyjścia.
Kiedy tylko dwójka Ślizgonów zjawiła się na ulicy Pokątnej Teodor ruszył w stronę „Esów i Floresów”.
    -Czekaj – powiedział Draco zatrzymując przyjaciela w pół kroku – ja już mam wszystkie książki, a raczej będę mieć.
    -Jak to? – spytał niczego nie rozumiejąc Nott.
    -Przyszedłem tu napić się Ognistej, a nie po jakieś głupie pióra i książki, Kapeć mi je kupi, rozmawiałem z nim przed wyjściem i poprosiłem – na ostatnie słowo ciemnowłosy chłopak prychnął.
Blondyn nie zważając na kolegę kontynuował:
    -Żeby zajął się wszystkimi potrzebnymi mi do szkoły rzeczami. Jak już wcześniej wspomniałem, chciałem się z wami napić, ale gdy dowiedziałem się co też ten idiota Zabini wymyślił, wolałem na jakiś czas wyjść stamtąd i ochłonąć, nie chciałem się z nim kłócić. – wytłumaczył Malfoy.
    -Dobra to skoro nie potrzebujesz podręczników, chodźmy do sklepu z miotłami, na trzonku mojego Nimbusa zauważyłem niedawno drobną rysę, kupimy jakiś zestaw do czyszczenia i coś na to zniszczenie. – Draco wiedział, że jego przyjaciel na pewno dramatyzuję z tą miotłą, znał go bardzo długo, wiedział, że Teodor jest bardzo wyczulony jeśli chodzi o jego „skarb”.
    -Dobrze, chodźmy więc . – zgodził się blondyn i poszli wzdłuż jedynej całkowicie magicznej ulicy w Londynie.
Po chwili zbliżyli się do jednej z witryn, podchodząc bliżej zauważyli dwie stojące postacie, zawzięcie o czymś dyskutujące przy stoisku z Błyskawicą, która zajmowała teraz drugie miejsce w rankingu najlepszych mioteł świata. Nie trudno było rozpoznać kto to, rude włosy i piegi na twarzy to charakterystyczny znak Weasley’ów. Zatrzymali się jednak przed drzwiami prowadzącymi do środka.
    -Teodor, nie powinniśmy tam wchodzić, przecież jeszcze dzisiaj mówiłeś, że chcesz zaprzestać kłótni z Weasley’ów podobnymi osobnikami – zaczął na pozór niewinnie Draco.
    -Tak, masz rację. Ale chodziło o stosunki w szkole. A jeśli mnie pamięć nie myli, rok szkolny zaczyna się dopiero jutro – odpowiedział z cwaniackim, typowo ślizgońskim uśmiechem Nott.


*


    -Ron, zdecyduj się w końcu na którąś – zaczęła niecierpliwa najmłodsza latorośl Weasley’ów - stoimy tu już od prawie godziny, Harry i Hermiona na pewno mają już wszystkie potrzebne im zakupy i czekają na nas w umówionej kawiarence.
    -Właśnie Wieprzlej, twoja siostra o dziwo ma rację – zaczął Draco, na którego głos rodzeństwo momentalnie się odwróciło – i tak na żadną z tych mioteł cię nie stać, a stojąc tu zajmujesz niepotrzebnie miejsce potencjalnym klientom – przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się z wyższością.
    -Zamknij się, Malfoy. Wystarczy jedno moje słowo, a znów zamieszkasz z tatusiem, tylko tym razem w nowym eee- tu na chwilę zamyślił się, szukając odpowiedniego słowa – otoczeniu, które i tak na pewno jest dużo przyjemniejsze od tego waszego zamku – wypowiadając ostatnie słowo uśmiechnął się z drwiną.
    -O, jesteś zabawny Weasley, krytykujesz dom Dracona, a sam chyba zapomniałeś jak wasza rudera wygląda. – do rozmowy dołączył się również Teodor.
    -Radziłabym wam bardziej uważać na to co mówicie – powiedziała oschle Ginny.
    -Grozisz nam? – głos ponownie zabrał Draco, widocznie rozbawiony zaistniałą sytuacją.
    -Och, skądże, ona was tylko ostrzega, stwierdza fakt oczywisty. Teraz to zdanie moje, mojej rodziny i przyjaciół jest dużo ważniejsze od tego co mówicie wy, brudni śmierciożercy. – nie minęła nawet minuta, a nos Rona został złamany jednym sprawnym ciosem Notta – ty, ty! Jak śmiałeś na mnie podnieść rękę, głupcze!
    -I kto to mówi! – zaśmiał się Draco.
    -Ron, uspokój się! – Ginny złapała za ramię swojego brata, chcąc go tym choć w minimalnym stopniu uspokoić. – wyjdź w tej chwili przed sklep!
    -Chyba sobie żartu… – Ginevra nie dała nawet dokończyć starszemu Gryfonowi.
    -Zamknij się i wyjdź stąd. – powiedziała przez zaciśnięte zęby nieznoszącym sprzeciwu głosem. Chłopak bojąc wybuchu złości siostry posłusznie wyszedł ze sklepu, trzymając się ręką za obolały nos. Kiedy zniknął, dziewczyna podeszła do lady, poprosiła sprzedawcę o coś, a po kilku minutach wyszła z dwoma Nimbusami 2002 w ręku.
Dwójka Ślizgonów stała jeszcze chwilę w osłupieniu z pewnego rodzaju podziwem dla młodej Gryfonki, której Ronald Weasley najwyraźniej się bał.
    -Wiesz co, Draco? –zapytał Teodor kiedy wychodzili ze sklepu po zakupieniu sprzętu do czyszczenia mioteł i pasty do pozbycia się rysy na miotle chłopaka.
    -Hm? – mruknął tylko Malfoy dając znak, że słucha.
    -Zmieniłem zdanie – a widząc niezrozumiałą minę kolegi dodał – Nie zamierzam nawet udawać, że ich toleruje. –Zapowiada się ciekawy rok. 


*

Chciałabym bardzo wszystkich przeprosić za drobne opóźnienie! Justowanie sprawiło mi pewien problem i dopiero z pomocą przyjaciółki udało mi się osiągnąć to,czego chciałam.To właśnie jej rozdział jest dedykowany!

Witam, po pierwsze pragnę Wam tylko przypomnieć o zaktualizowaniu kilku dni temu ,,Sowiej Poczty'' oraz ,,Działu Ksiąg (NIE) Zakazanych".PONADTO MAM PRZYJEMNOŚĆ ZAPROSIĆ WAS DO ZAKŁADKI ,,RITA SKEETER WRACA DO AKCJI!'' Dziękuje bardzo wszystkim komentującym poprzednie posty:) to daje mega kopa do działania! 


OTO KILKA SŁÓW OD  PRZYJACIÓŁKI: ( nie ma to na celu obrażenia nikogo) 

,,Że ci ludzie co komentują,oni większą uwagę zwracają na to czy czcionka jest taka,a nie inna czy jest wyjustowane,czy są akapity,czy są spację,bo jak jest takie coś to od razu lepiej się czyta no ale przecież jak opowiadanie lub książka jest dobra to chyba trzeba zwracać uwagę na treść tego a nie czy czcionka jest taka a nie inna,albo też te błędy jakieś,przecież każdemu się zdarzają i tak każdy ogarnie o co chodzi,i zamiast wczytać się w treść tego to oni przywiązują uwagę tak naprawdę do tych mniej istotnych rzeczy,no wiadomo,że lepiej jak ładniej wygląda rozdział i w ogóle milej się czyta no ale kurde bez przesady'' ,, Zamiast oni wczytać się w treść to patrzą na wygląd tego normalnie jak z ludźmi,zamiast zwracać uwagę na serduszko i charakter drugiego człowieka to zwracają na wygląd i to jest chore''  


Vinci
Szablon