Pewnego
bardzo słonecznego dnia, dokładniej mówiąc trzydziestego
pierwszego sierpnia, pewna bardzo pogodna, radosna dziewczyna
postanowiła udać się na ulicę Pokątną (NIE NO, TO BYŁ ŻARCIK).
Draco Malfoy szedł właśnie ulicą, której nazwy nigdy nie umiał
zapamiętać, możliwe, że ze względu na to, że była to ulica
MUGOLSKA, a on jako czarodziej czystej krwi, a jednocześnie
arystokrata z rodu, który nigdy nie splamił się „brudną krwią”
nie zwracał większej uwagi na nieczarodziejskie przedmioty czy też,
jak w tym przypadku, nazwę ulicy. Minął właśnie księgarnię na
widok której nie mógł powstrzymać się od prychnięcia. To nic w
porównaniu z najbardziej wśród czarodziei rozsławioną ulicą w
całej Anglii „Esach i Floresach”, która co roku była miejscem,
w którym tysiące uczniów Hogwartu zaopatrywało się w podręczniki
do szkoły. Po śmierci Toma, bar stał się własnością Hanny
Abott, która kilka tygodni przed przejęciem „Dziurawego Kotła”
wróciła z Ameryki gdzie chciała na jakiś czas odpocząć od
dopiero co zażegnanego kryzysu jaki zapanował po tym jak to Lord
Voldemort sprawował władzę w Ministerstwie Magii. Była Puchonka
diametralnie zmieniła wystrój w lokalu, teraz było tam bardzo
przytulnie i CZYSTO przede wszystkim, a do menu pubu zostało
wprowadzone parę nowości. Kiedy to dziewczyna była na kontynencie,
jak uważają mugole, odkrytym przez jednego z nich - jakiegoś tam
Krzysztofa Columba w 1492 roku, co oczywiście nie jest prawdą,
ponieważ już dawno tamte ziemie były zajmowane przez czarownice,
nazywane szamankami. Wracając do Hanny, kiedy dziewczyna była na
innym kontynencie, podobno przechodziła swojego rodzaju załamanie i
wtopiła się wśród mugoli, aby żyć jako jedna z nich. Wtedy
właśnie poznała ich kulturę, obyczaje, przyzwyczajenia żywieniowe
i wiele innych rzeczy. Dlatego po przejęciu „Dziurawego Kotła”
młoda kobieta wprowadziła kilka zmian, które na początku każdy
uważał za absurdalne i po prostu śmieszne. Ale kto by się wtedy
spodziewał, że czarodzieje, stali bywalcy lokalu odważą się
dotknąć mugolskiego jedzenia? Nikt się tego nie spodziewał, a
nawet nikomu się nie śniło, że zmiana będzie cieszyć się takim
powodzeniem, że w momencie ilość gości w pubie wzrośnie o
pięćdziesiąt procent! Wracając do Naszego młodego arystokraty,
który przekraczał właśnie próg niewidzialnego dla mugoli
budynku, Draco Malfoy z typowym dla siebie, obojętnym wyrazem zaczął
rozglądać się po ludziach zgromadzonych wewnątrz „Dziurawego
Kotła”, szukając wśród tłumu swoich przyjaciół, z którymi
właśnie w tym miejscu umówił się dziesięć minut temu. Dosyć
szybko ich zauważył. Siedzieli przy czteroosobowym stoliku w kącie
niedaleko drzwi, od razu tam ruszył.
-Cześć
– rzucił do dwójki Ślizgonów.
-Spóźniłeś
się, chociaż mogłem się tego spodziewać po tobie. –
odpowiedział mu zamiast przywitania jeden z nich aroganckim,
aczkolwiek spokojnym tonem.
-Możemy
już iść? – zapytał niecierpliwie Drac,o kiedy stał już od
dłuższego czasu nad kolegami, z którymi umówił się na zakupy.
-Nie,
Blaise czeka na swoje zamówienie – odpowiedział mu ponownie
Teodor Nott.
Nie
mając innego, wyjścia dziedzic fortuny Malfoyów oraz po części
Blacków (bo jakby nie patrzeć, wszystkiego Syriusz Harry’emu
przepisać nie mógł, Narcyza obecnie Malfoy niegdyś Black też
miała jakieś tam prawa do majątku jej rodziny, więc jej synem
jako jej jedyny dziedzic jest także dziedzicem jakiejś tam części
majątku rodziny zmarłego ojca chrzestnego Złotego Chłopca) usiadł
na jednym z dwóch wolnych miejsc, naprzeciw Blaise’a, który
uśmiechał się jak głupi do sera.
-A
ty co taki wesoły? – nie mogąc już dłużej znieść miny
przyjaciela, zapytał zdezorientowany zachowaniem kolegi Malfoy.
-Zaraz
sam zobaczysz – odpowiedział zdawkowo ciemnoskóry Ślizgon.
I
faktycznie Draco nie musiał zbyt długo czekać. Niecałe dziesięć
minut po przybyciu blondwłosego arystokraty, do ich stolika podszedł
jakiś mężczyzna i postawił na ich stoliku wielkiego hamburgera,
na widok którego Blaise’owi, aż zaświeciły oczy z radości,
przez co wyglądało niemal identycznie jak Zgredek, skrzat uwolniony
przez Harry’ego Pottera tuż po tym jak Weasley oddał mu swój
bożonarodzeniowy sweter.
Od
czasu kiedy pub przejęła Hanna pracuje w nim trzech barmanów i
kucharzy oraz dwóch kelnerów.
-Zabini,
co to ma znaczyć? – wycedził przez zaciśnięte zęby Draco.
-Nasz
drogi przyjaciel po prostu z dnia na dzień robi się coraz głupszy,
a myślałem, że gorzej już z nim nie będzie – odpowiedział za
czarnoskórego Teodor.
-Och.
Musicie się tak zachowywać? Jesteście niemożliwi! Po prostu
wszyscy zachwalali te jedzenie, to chciałem spróbować czy mają
rację - powiedział na swoją obronę Blaise.
-Nie
obchodzą mnie wszyscy. Obchodzi mnie teraz przede wszystkim to, że
chcesz jeść te mugolskie gówno! – ostatnie zdanie powiedział na
tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę kilkunastu najbliżej
siedzących osób, które odwracały się, żeby na niego spojrzeć.
-Draco,
absolutnie podzielam twoje poglądy – zaczął Teodor, na co Malfoy
uśmiechnął się z satysfakcją – ale to nie znaczy, że musisz
krzyczeć na cały lokal, zwracając tym samym uwagę wszystkich.
Wiesz czego się nauczyłem podczas wojny? – zapytał i nie
czekając nawet na jakąkolwiek reakcje ze strony przyjaciół
odpowiedział:
-Nauczyłem
się nie okazywać swoich odczuć, emocji oraz uważać na każde
wypowiedziane przeze mnie słowo. Tak jak jeszcze kilka miesięcy
temu opłacało się to, czego Czarny Pan oczekiwał, tak też i
teraz opłaca się mówić to, co Ministerstwo chce usłyszeć. A
mogę Was obydwu zapewnić, że obrażanie mugoli, mugolaków,
zdrajców krwi nie wyjdzie żadnemu z nas na dobre.
-Mówisz
zupełnie jak moja matka – irytacja Dracona była niemal namacalna.
-Chyba
źle mnie zrozumiałeś – zaczął ponownie Nott – nie zamierzam
ich szanować, ani nawet zaakceptować ich istnienia. – westchnął
– Mam, zamiar przetrwać ten rok próbując nauczyć się panować
nad obelgami i wyzwiskami, którymi z chęcią przywitał bym ich po
tylu miesiącach „rozłąki”. – zakończył z typowo
ślizgońskim uśmiechem.
*
Oczywiście
nie tylko Platynowe Trio w ostatnim momencie zdecydowało się zrobić
zakupy szkolne. Nasze kochane Goldeny, Ginny i George także
postanowili odwiedzić magiczną część Londynu. Ginevra, jej
starszy brat Ron, Harry i Hermiona przyszli na ulicę Pokątną w
wyżej wymienionym celu, jedynie George jako absolwent szkoły nie
potrzebował piór czy kociołków, chyba, że do pracy nad jakimś
nowym eksperymentem.
Głównym celem jego podróży
była oczywiście ważna sprawa, o której wciąż dyskutował ze
swoją mamą. Nie chciał on jednak zdradzać celu swojej super
tajnej misji, którą zleciła mu poprzedniego dnia pani Weasley.
Całe wczorajsze popołudnie i dzisiejszy ranek snuli się we dwoje
po domu, wciąż rozmawiając o czymś po cichu. Harry z Ronaldem
wczoraj przed snem będąc już w swoim posprzątanym pokoju
wymyślali przeróżne teorie na temat tego spisku. Zaczęli
zastanawiać się, czy pani Weasley nie chce może zacząć pracować
w „Magicznych Dowcipach Weasley’ów”, bo przecież, jak
powiedział rudowłosy chłopak, i tak nie ma co robić całymi
dniami w domu. Prób przekonania George’a, by zamknął sklep już
dawno zaprzestała. Później wymyślili, a dokładniej starszy z
Gryfonów, że może jego mama nie wie co kupić Hermionie na
urodziny, ale te teorię Harry szybko wykluczył, bo przecież
prędzej z taką prośbą zwróciłaby się do niego czy Rona, w
końcu oni byli jej najlepszymi przyjaciółmi, a do jej urodzin
zostały jeszcze trzy tygodnie. Potem Potter przypomniał sobie, że
matka jego najlepszego kolegi ostatnimi czasy bardzo często się do
niego uśmiecha, oczywiście ze swoim odkryciem natychmiast podzielił
się z Ronaldem, którego nagle olśniło i oznajmił Harry’emu, że
pani Weasley chcę zeswatać Chłopca-Który-Przeżył ze swoją
jedyną córką. A fakt, że przesiaduje z Gerorge’m jest
oczywisty. Wszyscy wiedzą, że z rodzeństwa Weasley to właśnie on
ma najlepszy kontakt Ginny. Ona z kolei należy do osób dosyć
wybuchowych i spontanicznych i jeśli mama Rona nie chciała kłótni
z Ginevrą lepiej było nie zaczynać tematu jej powrotu do Pottera.
Te teorię też dosyć szybko obalili, bo mimo, że Molly kocha
Harry’ego jak własnego syna, nie zgodziłaby się nigdy na coś
przez co jej ukochana córka byłaby nieszczęśliwa. A wracając do
tematu zakupów szkolnych, Ginny ze swoim bratem poszli do sklepu ze
sprzętem miotlarskim, obydwoje po znacznej poprawie sytuacji
finansowej rodziców postanowili kupić sobie nowe miotły. Pozostała
dwójka udała się do księgarni „Esy i Floresy”, ponieważ
tylko oni nie mieli jeszcze potrzebnych im do szkoły książek. Pani
Weasley rzeczy porzebne dzieciom kupiła jeszcze w lipcu, kiedy to
Hermiona była w Australii, a Harry mieszkał w domu Syriusza.
George
oczywiście od razu gdzieś zniknął.
Kiedy Golden Trio w prawie pełnym składzie było już niemal wewnątrz księgarni, na dworze zaczął wiać porywisty wiatr. Jako, iż pogoda miała być dzisiaj wyjątkowo ładna, żadne z nich nie pomyślało nawet o czymś cieplejszym do ubrania. Przekraczając próg zielonooki objął ramieniem przyjaciółkę, by zapewnić jej chociaż trochę ciepła.
-Dzień
dobry! – przywitała się ze sprzedawcą dziewczyna.
-Dzień dobry,
dzień dobry! – odpowiedział jej wyjątkowo roztargniony mężczyzna
za ladą.-Przyszli państwo w sprawie kupna książek do szkoły? –
nawet nie czekając na odpowiedź swoich klientów zniknął na
chwilę za półkami. Po chwili jednak wrócił, przypominając
sobie, że nie wie jakich książek nowo przybyli nastolatkowie
potrzebują. – który rok?
-Ostatni.
– Powiedział tym razem chłopak i chyba dopiero wtedy sprzedawca
go zauważył, bo jego mina diametralnie się zmieniła, zamiast
roztargnienia na jego twarzy malował się szeroki uśmiech i
zaskoczenie.
-Pan
Harry Potter i panna Hermiona Granger, jak przypuszczam? – zapytał
z niedowierzaniem.
-Tak
– odpowiedziała grzecznie dziewczyna z nieśmiałym uśmiechem –
moglibyśmy prosić o książki? – dodała, kiedy po chwili
mężczyzna wciąż przypatrywał im się w milczeniu, nie ukrywając
zachwytu.
-Co?
Ach tak, już, chwilka . – odpowiedział jeszcze bardziej
roztargniony niż kiedy weszli do księgarni i zniknął między
półkami od góry do dołu zawalonymi przeróżnymi książkami.
*
-Teodor, idziesz ze mną do
księgarni po podręczniki do szkoły? Blaise w tym czasie sobie NA
SPOKOJNIE zje to swoje coś – zrobił okrągły ruch ręką w
powietrzu pokazując na stojącego na stoliku hamburgera.
-Tak,
to dobry pomysł Wy idźcie, ja zjem i potem pójdę do sklepu ze
zwierzętami kupić sobie sowę. – powiedział pospiesznie
ciemnoskóry chłopak.
-Co się stało z twoim
puchaczem? – zapytał Nott równocześnie wstając z krzesła.
-Stefan
niestety zakończył swój żywot… – odpowiedział mu ze smutkiem
w głosie Zabini.
-Nie wiem jakim cudem
przyjaźnię się z facetem, który nazwał swoją sowę „Stefan”
– mruknął pod nosem Draco na tyle jednak głośno, że jego
przyjaciele bez problemu to usłyszeli.
-Dobrze, w takim razie ja z
Malfoyem pójdę po podręczniki, a ty idź gdzie tam chcesz i
spotkamy się ponownie tutaj za pół godziny. – powiedział
Teodor, po czym ruszył w stronę wyjścia nie odwracając się nawet
czy przyjaciel idzie za nim.
-Do
zobaczenia! – krzyknął Blaise widząc, że i Dracon kieruje się
w stronę wyjścia.
Kiedy
tylko dwójka Ślizgonów zjawiła się na ulicy Pokątnej Teodor
ruszył w stronę „Esów i Floresów”.
-Czekaj
– powiedział Draco zatrzymując przyjaciela w pół kroku – ja
już mam wszystkie książki, a raczej będę mieć.
-Jak to? – spytał niczego
nie rozumiejąc Nott.
-Przyszedłem
tu napić się Ognistej, a nie po jakieś głupie pióra i książki,
Kapeć mi je kupi, rozmawiałem z nim przed wyjściem i poprosiłem –
na ostatnie słowo ciemnowłosy chłopak prychnął.
Blondyn
nie zważając na kolegę kontynuował:
-Żeby
zajął się wszystkimi potrzebnymi mi do szkoły rzeczami. Jak już
wcześniej wspomniałem, chciałem się z wami napić, ale gdy
dowiedziałem się co też ten idiota Zabini wymyślił, wolałem na
jakiś czas wyjść stamtąd i ochłonąć, nie chciałem się z nim
kłócić. – wytłumaczył Malfoy.
-Dobra to skoro nie
potrzebujesz podręczników, chodźmy do sklepu z miotłami, na
trzonku mojego Nimbusa zauważyłem niedawno drobną rysę, kupimy
jakiś zestaw do czyszczenia i coś na to zniszczenie. – Draco
wiedział, że jego przyjaciel na pewno dramatyzuję z tą miotłą,
znał go bardzo długo, wiedział, że Teodor jest bardzo wyczulony
jeśli chodzi o jego „skarb”.
-Dobrze,
chodźmy więc . – zgodził się blondyn i poszli wzdłuż jedynej
całkowicie magicznej ulicy w Londynie.
Po chwili zbliżyli się do
jednej z witryn, podchodząc bliżej zauważyli dwie stojące
postacie, zawzięcie o czymś dyskutujące przy stoisku z Błyskawicą,
która zajmowała teraz drugie miejsce w rankingu najlepszych mioteł
świata. Nie trudno było rozpoznać kto to, rude włosy i piegi na
twarzy to charakterystyczny znak Weasley’ów. Zatrzymali się
jednak przed drzwiami prowadzącymi do środka.
-Teodor, nie powinniśmy tam
wchodzić, przecież jeszcze dzisiaj mówiłeś, że chcesz
zaprzestać kłótni z Weasley’ów podobnymi osobnikami – zaczął
na pozór niewinnie Draco.
-Tak, masz rację. Ale
chodziło o stosunki w szkole. A jeśli mnie pamięć nie myli, rok
szkolny zaczyna się dopiero jutro – odpowiedział z cwaniackim,
typowo ślizgońskim uśmiechem Nott.
*
-Ron, zdecyduj się w końcu
na którąś – zaczęła niecierpliwa najmłodsza latorośl
Weasley’ów - stoimy tu już od prawie godziny, Harry i Hermiona na
pewno mają już wszystkie potrzebne im zakupy i czekają na nas w
umówionej kawiarence.
-Właśnie Wieprzlej, twoja
siostra o dziwo ma rację – zaczął Draco, na którego głos
rodzeństwo momentalnie się odwróciło – i tak na żadną z tych
mioteł cię nie stać, a stojąc tu zajmujesz niepotrzebnie miejsce
potencjalnym klientom – przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się z
wyższością.
-Zamknij
się, Malfoy. Wystarczy jedno moje słowo, a znów zamieszkasz z
tatusiem, tylko tym razem w nowym eee- tu na chwilę zamyślił się,
szukając odpowiedniego słowa – otoczeniu, które i tak na pewno
jest dużo przyjemniejsze od tego waszego zamku – wypowiadając
ostatnie słowo uśmiechnął się z drwiną.
-O, jesteś zabawny Weasley,
krytykujesz dom Dracona, a sam chyba zapomniałeś jak wasza rudera
wygląda. – do rozmowy dołączył się również Teodor.
-Radziłabym
wam bardziej uważać na to co mówicie – powiedziała oschle
Ginny.
-Grozisz nam? – głos
ponownie zabrał Draco, widocznie rozbawiony zaistniałą sytuacją.
-Och,
skądże, ona was tylko ostrzega, stwierdza fakt oczywisty. Teraz to
zdanie moje, mojej rodziny i przyjaciół jest dużo ważniejsze od
tego co mówicie wy, brudni śmierciożercy. – nie minęła nawet
minuta, a nos Rona został złamany jednym sprawnym ciosem Notta –
ty, ty! Jak śmiałeś na mnie podnieść rękę, głupcze!
-I
kto to mówi! – zaśmiał się Draco.
-Ron,
uspokój się! – Ginny złapała za ramię swojego brata, chcąc go
tym choć w minimalnym stopniu uspokoić. – wyjdź w tej chwili
przed sklep!
-Chyba sobie żartu… –
Ginevra nie dała nawet dokończyć starszemu Gryfonowi.
-Zamknij
się i wyjdź stąd. – powiedziała przez zaciśnięte zęby
nieznoszącym sprzeciwu głosem. Chłopak bojąc wybuchu złości
siostry posłusznie wyszedł ze sklepu, trzymając się ręką za
obolały nos. Kiedy zniknął, dziewczyna podeszła do lady,
poprosiła sprzedawcę o coś, a po kilku minutach wyszła z dwoma
Nimbusami 2002 w ręku.
Dwójka
Ślizgonów stała jeszcze chwilę w osłupieniu z pewnego rodzaju
podziwem dla młodej Gryfonki, której Ronald Weasley najwyraźniej
się bał.
-Wiesz co, Draco? –zapytał
Teodor kiedy wychodzili ze sklepu po zakupieniu sprzętu do
czyszczenia mioteł i pasty do pozbycia się rysy na miotle chłopaka.
-Hm?
– mruknął tylko Malfoy dając znak, że słucha.
-Zmieniłem
zdanie – a widząc niezrozumiałą minę kolegi dodał – Nie
zamierzam nawet udawać, że ich toleruje. –Zapowiada się ciekawy
rok.
*
Chciałabym bardzo wszystkich przeprosić za drobne opóźnienie! Justowanie sprawiło mi pewien problem i dopiero z pomocą przyjaciółki udało mi się osiągnąć to,czego chciałam.To właśnie jej rozdział jest dedykowany!
Witam, po pierwsze pragnę Wam tylko przypomnieć o zaktualizowaniu kilku dni temu ,,Sowiej Poczty'' oraz ,,Działu Ksiąg (NIE) Zakazanych".PONADTO MAM PRZYJEMNOŚĆ ZAPROSIĆ WAS DO ZAKŁADKI ,,RITA SKEETER WRACA DO AKCJI!'' Dziękuje bardzo wszystkim komentującym poprzednie posty:) to daje mega kopa do działania!
OTO KILKA SŁÓW OD PRZYJACIÓŁKI: ( nie ma to na celu obrażenia nikogo)
,,Że ci ludzie co komentują,oni większą uwagę zwracają na to czy czcionka jest taka,a nie inna czy jest wyjustowane,czy są akapity,czy są spację,bo jak jest takie coś to od razu lepiej się czyta no ale przecież jak opowiadanie lub książka jest dobra to chyba trzeba zwracać uwagę na treść tego a nie czy czcionka jest taka a nie inna,albo też te błędy jakieś,przecież każdemu się zdarzają i tak każdy ogarnie o co chodzi,i zamiast wczytać się w treść tego to oni przywiązują uwagę tak naprawdę do tych mniej istotnych rzeczy,no wiadomo,że lepiej jak ładniej wygląda rozdział i w ogóle milej się czyta no ale kurde bez przesady'' ,, Zamiast oni wczytać się w treść to patrzą na wygląd tego normalnie jak z ludźmi,zamiast zwracać uwagę na serduszko i charakter drugiego człowieka to zwracają na wygląd i to jest chore''
Vinci
Cześć, fabuła i pomysły są ciekawe, ale...
OdpowiedzUsuńBardzo ciężko się to wszystko czyta, piszesz że wyjustowałaś tekst, otóż nie. Kilka akapitów też wcale by nie zaszkodziło, niezbyt przyjemnie czyta się taki ciąg słów. Oprócz tego masz problemy z formą dialogów.
Co do tego co napisała Twoja koleżanka... to w jaki sposób są napisane historie decyduje o tym, czy zdobędą popularność. Choćby nie wiem jak ciekawa byłaby opowieść, jeśli będzie źle napisana, nie będzie chętnie czytana. Opowiadanie jest po to aby je czytać, jeśli Twoja koleżanka tak ładnie to porównuje to ja też porównam - Nikogo nie obchodzi jakie "serduszko" ma modelka, ważne aby dobrze prezentowała się na wybiegu. Jeśli chcesz zobaczyć, jak wyglądałby Twój rozdział po zbetowaniu przez kogoś, kto się na tym zna (bez obrazy dla Twojej bety, z pewnością ma wspaniałe "serduszko" :)) podaj swój mail, z chęcią prześlę Ci poprawioną wersję. Szkoda aby taka fajna treść się zmarnowała. Pozdrawiam, Mysz93
Cześć, dziękuję, że tym justowaniem było tak, że nie mam swojego laptopa, robiłam u koleżanki, która nawet nie miała ogarniętego programu, rozdział miał być wczoraj, ale to było nie możliwe do zrobienia;/
UsuńPoza tym wp mi pół pauzy i 'wcięcia' wszystkie usuwa:(
Okej, mogę sprawdzić wiktoria.rogalska7@wp.pl
Także pozdrawiam, Vinci.
Wysłane :)
UsuńHej, jak dla mnie pomysł i ogolnie caly rozdział jest super. Jak dla mnie jest to bardzo dobrze napisane. Czyta mi sie przyjemnie i serio nie wiem co dla niektórych przeszkadza?!
OdpowiedzUsuńPoza tym życzę weny i czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. :*
Hej, dziękuję strasznie miło i przyjemnie mi akurat czytać takie komentarze! Właśnie dla takich osób piszę :') Kolejny rozdział na osłodzenie początku roku - pojawi się 1 września;)
UsuńWena przyda się ;p pozdrawiam bardzo cieplutko, buźka!:* A nawet serduszko!♡
Szkoda że jeszcze nie doszło do spotkania Draco z Herm! Ale poczekam i pomęczę się. Rozdział genialny tylko trochę krótki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę,
MadzikM
https://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
http://socolddramione.blogspot.com/
Następny będzie dłuższy! Dziękuję!
UsuńPozdrawiam także! Vinci.
Rozdział fajny. Mam nadzieję, że będzie Blinny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Rozszyfrowałaś mnie;p
UsuńDziękuję! Zaraz zajrzę!:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział...
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny styl pisania, przyjemnie się czyta.
Ciekawa fabuła, podoba mi się.
Uwielbiam wrednego Draco, a w Twoim wykonaniu jest po prostu boski.
Czekam na kolejny rozdział.
Emma
http://dramionebowystarczypokochac.blogspot.com
Hej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój styl pisania, fabuła jest dość ciekawa, jednak przez białe tło strasznie źle się czyta - polecam najpierw skopiować tekst z Worda do notatnika i dopiero wtedy go wkleić! :)
Pozdrawiam,
Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)